środa, 1 stycznia 2014

Wola Ognia nadal Płonie! - Epilog cz.2

*melodie znajdują się na dzwoneczkach!*

Mijały dni, a młoda Nekozawa fizycznie czuła się powoli lepiej. Psychicznie było z nią coraz gorzej. Zaczynała się poddawać. Miała dosłownie dość wszystkiego. Paskudnie pokłóciła się ze wszystkimi, na których jej zależało. Spędzała czas samotnie w swoim pokoju. Wychodziła jedynie na rehabilitacje i spotkania z psychiatrą. Zaledwie kilka dni temu, Naruto wraz z Jirayą opuścili wioskę.
Emocje górowały nad nią. Rzucała przedmiotami, przeklinała, szarpała się i pyskowała. Kakashi i Ayame byli całkowicie bezradni.
Pewnego dnia oboje musieli wyruszyć na misje. Poprosili więc Asunę, aby jej doglądała. Zgodziła się. Tego dnia siedziała w salonie i czytała książkę, kiedy tuż przed nią pojawił się duch Nekomimi. Był przerażony. Powiedział kobiecie, żeby natychmiast poszli do Yuki, ponieważ zrobiła coś złego. Oboje pobiegli do jej pokoju. Zobaczyli ją w kącie, rozpłakaną z podciętymi żyłami. Była ledwo przytomna. Spojrzała na nich pustymi oczami. Zaczęła coraz bardziej płakać. Wyciągnęła rękę w stronę swojego ducha Opiekuna. Podbiegł do niej i przytulił.
Była to pierwsza próba. Zakończona niepowodzeniem, na szczęście. Tego dnia powiedziała do Kazuyoshiego: kocham Cię. Stał się dla niej jak brat.
Jej prawdziwy brat Ikuto, przybył kilka dni później. Był bardzo do niej podobny. Odwiedził ją jak jeszcze była w szpitalu. Niestety jest on członkiem ANBU Iwa, nie mógł długo zostać. Jest od niej o pięć lat starszy. Miał talent, dzięki któremu w tak młodym wieku dołączył do elity.
Drugi raz był podczas rehabilitacji. Została na chwilę sama. Podeszła do szafki i wyciągnęła proszki. Przedawkowała je. Po udanej toksykologii, ponownie przybył jej brat. Ponownie powiedziała, że kocha Kimisia.
Druga próba nieudana. Jak to się mówi do trzech razy sztuka.
Ten trzeci raz chciała popełnić w kuchni, kiedy była w domu z Saito i Kazuyoshim. Chciała wbić sobie nóż w serce, kiedy zobaczyła przed sobą własną matkę. Sceneria się zmieniła. Była obecnie na łące, a jej rodzicielka była przy nadziei. Zielonooka zaczęła płakać.
-Czy ty, aby o czymś nie zapomniałaś? "Nazywam się Yuki Nekozawa-Hatake. I wbiję Ci do głowy, że marzenia nie umierają!" - kobieta zacytowała jej własne słowa.
-Ale... - mruknęła.
-Życie to najagresywniejsza walka i najpiękniejszy taniec - uśmiechnęła się brązowowłosa.
Córka opuściła ostrze i przytuliła matkę. Płakała bardzo mocno. Matka zaczęła głaskać swoje dziecię po głowie.
-Walcz- powiedziała i zniknęła, a z nią cała sceneria.
Blondynka opadła na ziemię. W tym momencie pojawili się Nekomimi. Usłyszeli metal i upadek. Widząc ją w tym stanie bali się, że coś złego się stało.
-Będę walczyć - jęknęła. - Będę walczyć OKA-SAN! - krzyknęła.
Trzecia próba nie powiodła się, aczkolwiek Nekozawa przyłożyła się do rehabilitacji i do swojej terapii. Po raz kolejny Ikuto pojawił się w Konosze.
Parę tygodni później.
Nekozawa pomagała czcigodnej posprzątać biuro. Tsunade przeglądając pewne papiery  nagle natknęła się na coś niezwykłego. Zasłoniła usta ręką i przełknęła ślinę. Blondynka podeszła do niej zdziwiona. Na papierze widniał dziwny symbol.
-Tsunade-sama, co to znaczy? – zapytała.
-Kłopoty – mruknęła. – Wezwij tu wszystkich Jouninów!
-Hai! – powiedziała i wyszła.
Yuki poprosiła o pomoc Shizune. Udało im się wezwać Kakashiego, Ayame, Asunę Sakurai, Sarutobiego, Kurenai i Gaya. Wszyscy inni byli na misjach.
-Yuki-chan, a Shukaku nie znalazłaś? – zapytała kobieta.
-Nie – odparła.
-Idź po Shikamaru – rozkazała.
-Oczywiście – powiedziała i opuściła pomieszczenia w pośpiechu.
Po kilku minutach wróciła z chłopakiem.
-Zacznę od początku. Znalazłam informacje na temat „Ciche Mgiełki”. Ich kryjówkę znalazła grupa genninów, przez czysty przypadek. Są to potwory w ludzkiej skórze – przełknęła ślinę i spojrzała na Hatake. -  Kakashi będziesz kierował grupą uderzeniową. Shikamaru pomoże Ci w strategii. Macie godzinę – powiedziała, a wszyscy potaknęli.
Wszyscy opuścili pomieszczenie, lecz  zielonooka została. Przyniosła kobiecie herbatę na uspokojenie, jak prosiła.
-Kim są  „Ciche mgiełki” ? – zapytała.
-Jak już mówiłam, są potworami. Ludźmi bez skrupułów.  Musimy ich zniszczyć, ponieważ znajdują się za blisko wioski – wyjaśniła.
-Mogę coś powiedzieć? – zapytała Nekozawa.
-O co chodzi?
-Pozbyła się pani wszystkich Jouninów z wioski – zauważyła.
-Masz rację.
-Co jeśli Oni zaatakują? – przeraziła się.
-Taki jest ich plan! Jaka ja jestem głupia – powiedziała.
-Zostałam ja i moja drużyna, a poza nami jest wielu utalentowanych genninów- powiedziała pod długiej chwili.
-Nie możesz tego zrobić! – krzyknęła kobieta.
-Jeśli ja tego nie zrobię, to nikt inny! – odpowiedziała równie wysokim tonem co Hokage.
-Nie możesz – kobieta upierała się przy swoim.
-Naruto odszedł. Więc muszę to zrobić – rozpłakała się  dziewczyna.
-Twoje kości nie wytrzymają! – dalej argumentowała.
-Mam to gdzieś! Jeśli zginą Ci, na których mi zależy! – krzyknęła i wybiegła.
Biuściasta westchnęła zrezygnowała. Bardzo lubiła zielonooką, lecz teraz bała się o nią. Nie wiedziała co kobieta w tej chwili ma zrobić. Jak postąpić?
Przygryzła paznokieć kciuka i myślała.
Oj Lau, co mam powiedzieć twojej córce? – pomyślała.
Tym czasem dziewczyna biegła przed siebie. Jak najdalej się da.
Nekozawa zawsze uciekała w jedno miejsce.  Znajdowało się ono przy polu treningowym. Było to niewielkie jezioro, do którego woda dostawała się dzięki wodospadowi. Usiadła na kamieniu otaczającym je i rozmyślała.
Cisza zdawała się piękna. Spokojne dopasowywała elementy układanki, kiedy usłyszała dźwięk łamanych gałązek. Odwróciła się powoli.
-Kim jesteś? – zapytała zezłoszczona.
-Nazywam się Hitoshii, miało mi – przedstawił się. – Co tu robisz? – zapytał spokojnie.
-Nie twoja sprawa – żachnęła się.
-Cierpisz, to widać – powiedział ze szczery m uśmiechem.
-Co ty możesz wiedzieć?! Nikt nie sprawił, ze twoje marzenie poszło się pieprzyć! – krzyknęła podenerwowana.
W oczach blondynki zaczęły zbierać się łzy.
-Już niedługo znowu się uśmiechniesz – powiedział.
Brązowowłosy był gdzieś wyższy o głowę od dziewczyny. Podszedł do niej powoli i przytulił ją. A na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Yuki poczuła się bezpieczna w jego objęciach. Pozwoliła swoim łzą wypłynąć. Poczuła, że Hitoshii jest godny zaufania. Odsunęła się od niego i spojrzała w jego błękitne oczy.
-Jestem Yuki. Yuki Nekozawa – mruknęła.
-Powiesz mi dlaczego płaczesz? – zapytał.
Nekozawa usiadła na ziemi i westchnęła. On również usiadł. Po chwili opowiedziała mu wszystko. Od śmierci jej rodziców, aż do walki z Akatsuki i o jej trzech próbach samobójczych. Czuła, że mogła mu zaufać, więc nie kłamała. Kiedy skończyła, poczuła się lżej.
-Życie to najagresywniejsza walka i najpiękniejszy taniec – powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Skąd znasz te słowa!? – wybuchła nagle.
-Skąd? Mój opiekun tak powtarza – powiedział zdziwiony jej reakcją.
-Kilka tygodni temu, ukazała mi się matka – powiedział smutno.
-No i?
-Powiedziała dokładnie to samo – wyjaśniła.
-Czu twoja mama nazywała się Laureeki? – zapytał zdziwiony.
-Tak! – krzyknęła.
-Była ona przyjaciółką Araia. Spotkałem ją osobiście kiedy miałem pięć lat- powiedział zdziwiony. – Mówiła, że musi wracać do córki.
-Nie pamiętam jej za dobrze – powiedziała. –Rzadko bywała w domu.  
-Kto cie wychowuje teraz? –zapytał.
-Kakashi Hatake – odpowiedziała smutno.
Nagle ciemnowłosy złapał ją za policzka i rozciągnął.
-Koniec tych smutków! Uśmiechnij się, bo masz naprawdę piękny uśmiech! – zaśmiał się.
-Dobrze - wyjąkała.
Przez całą noc rozmawiali o głupotach. Co lubią, czego nie. Zaczęło świtać, więc Yuki musiała iść, ponieważ ktoś może się o nią martwić. Pożegnali się jak starzy przyjaciele. Obiecali się spotkać po obiedzie.
Blondynka szła ulicą prowadzącą do domu, kiedy w jej głowie zaświtała jedna ważna myśl. Przecież on przypomina Itachiego! Nie możliwe aby był z klanu Uchiha! – przystanęła.
Nagle ziemia się zatrzęsła. Obok dziewczyny pojawił się Kazuyoshi. Był równie przestraszony co ona. Pomógł jej wstać i spojrzeć na nieznaną budowlę która wyrosła w środku wioski. Była to okrągła wieża. Upiorna i przyprawiająca o gęsią skórkę. Z jej okien zaczęły wylatywać nietoperze. Jedne mniejsze, a drugie do przesady duże. Po chwili rozległy się krzyki. Yuki pobiegła przed siebie i widziała jak te zwierzęta atakują prostych ludzi.
-Kimiś, pomóż im! – krzyknęła.
-Hai! – odpowiedział i ruszył do walki.
Pozbył się wszystkich stworzeń. Zielonooka spojrzała w kierunku słońca. Przestraszyła się i złapała za naszyjnik. Jej źrenice poszerzyły się gwałtownie. Słońce zostało zakrywane przez księżyc, dopóki wszędzie nie nastąpiła ciemność. Latarnie automatycznie się włączyły. Rozległ się przeraźliwy chłód. Dziewczyna podbiegła do ducha i pociągnęła go za sobą do miejsca, z którego wracała. Na szczęście spotkała tam Hitoshiiego. Rozmawiał z kimś. Poczekała chwilę w zaroślach.
-Widzisz tą wieżę? – powiedział mężczyzna. – Nasz plan się rozpoczął.
To nie możliwe – pomyślała. Zielonooka starała się przypomnieć, gdzie tego człeka widziała. Kiedy jej się udało nie mogła uwierzyć. Widziała dane poszukiwanych ninja rangi S. On był jednym z nich.
W końcu miała dość siedzenia w krzakach.
-Hitoshii! – powiedziała zdziwiona  wychodząc.
-Yuki? – zdziwił się jej obecnością.
-Dlaczego? – zaczęła płakać. – Jesteś z mordercą?! – krzyknęła.
-Mordercą? Pan Arai nikogo by nie zabił! – zaprzeczył.
-Jest poszukiwanym ninja rangi S! – krzyczała.
Z krzaków wyszedł Kimiś.
-Oj. Ty jesteś Nekozawa? – zapytał mężczyzna.
-Tak.
-Twoja matka była niezłą dziwką – powiedział i uśmiechnął się złowrogo.
-Uso- mruknęła.
-Zabiłeś jej matkę i ojca – powiedział Nekomimi.
-Hito, nie chciałem, abyś się w ten sposób dowiedział o moim życiu – powiedział chłopaka.- Zabiłem twoich rodziców i wiele innych ludzi – zwrócił te słowa do dziewczyny.
Nastąpiła chwila ciszy. W tym momencie Yuki zaczęła mieć poważny dylemat, którego nie mogła pojąć. Nigdy nie myślała o zemście, ale stojąc przed mordercą jej rodziców nie wiedziała co robić.
-Hito, zabij ją. Ona i tak nie może walczyć, więc pójdzie ci łatwo – powiedział Arai.- Widzisz podda się bez walki.
-Manipulacja jest okrucieństwem! – podniosła dumnie głowę. – Nie możesz dać się takiemu debilowi! Masz talent, aczkolwiek wykorzystujesz go w podłych celach tego człeka! – mówiła pewna siebie.
Hitoshii stał zdziwiony tym wszystkim. Nie wiedział co powiedzieć. Poczuł więź z Nekozawą, a jego opiekun kazał mu ją zerwać i to w najgorszy sposób. Przez śmieć. Był też zdziwiony tym, że ona tak szybko poznała jego sekret.
-Dobrze wiem, że jesteś jednym z Uchihów! Nie wyprzesz tego, racja! - krzyczała.
-Jak...? - zapytał lekko przerażony.
-Itachi Uchiha był dla mnie jak drugi brat! Brat, który zawsze był przy mnie! - odpowiedziała.
-Wystarczy tego. Zabij ją Hito - poganiał mężczyzna.
Nastąpiła chwila ciszy. Hito próbował z całych sił wybrać to co będzie dla niego lepsze.
-Wszystko muszę robić sam - mruknął zrezygnowanie Arai.
Manipulator pojawił się za dziewczyną i przyłożył jej Kunai do szyi. Trzymał go w lewej ręce, ponieważ był mańkutem. Kazuyoshi odwrócił się do dziewczyny zdziwiony. Nie wyczuł tego, przez co jego panienka jest teraz w niebezpieczeństwie.
-Hitoshii - zaczęła powoli zielonooka. -Teraz jest twoja decyzja. Teraz możesz się przyczynić do śmierci kolejnej osoby, albo walczyć. Sam mi powiedziałeś, że życie to najagresywniejsza walka i najpiękniejszy taniec. Mam rozumieć, że były to pusta słowa?
-Nie, ale ...
-Ja zamierzam walczyć! O przyjaciela! - krzyknęła.
Yuki zaczęła przykucać, przez co na jej prawej powiece powstało zadrapanie przez Kunai. Nie była do dosyć głęboka rana, aczkolwiek dało się otwierać oko. Zaczęła wykonywać pieczęci i przetarła palcem po powiece, żeby zdobyć krew.
-Kuchiyose no jutsu: Saito Hajime! - położyła dłoń na ziemi.
Na trawie pojawiła się pieczęć. Po chwili z kłębu dymu wyłonił się Nekomimi. Na ciele blondynki zaczęły pojawiać się znikąd lekkie zadrapania. Jej kości ponownie zaczęły się sypać.
-Yuki-hime! - krzyknął Saito i zabrał dziewczynę na bezpieczną odległość.
-O kolejny - mruknął mężczyzna.
Zielonooka zasłoniła zakrwawione oko dłonią.
-Mimo wszystko zamierzam walczyć! - krzyknęła.
-Jak się trzyma twój ojciec Hajime ? - zapytał.
-Ty to ... - zaczął Nekomimi.
-Naprawdę jesteście podobni - podsumował.
-Osz ty! - wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Ciche Mgiełki zniszczą wioskę. Taka smarkula jak ty nic nie zrobi - powiedział Arai.
-Suiryuudan no Jutsu - rozległy się znajome dla Yuki głosy.
Z wody, pochodzącej z jeziorka wyłoniły się dwa bliźniacze smoki. Uderzyły one i w Araia, i Hitoshiiego. Z zarośli wyskoczyli bracia Mashiba i stanęli w obronie przyjaciółki. Członkowie Cichych Mgiełek wstali. Manipulator pojawił się obok podwładnego i położył mu dłoń na ramieniu. Nekozawa dostrzegła poruszenie ust chłopaka. Mówił: pomocy.
-Hitoshii! - krzyknęła, lecz oni zniknęli.
Chcąc nie chcąc, dziewczyna musiała opowiedzieć zgromadzonym wszystko co się wydarzyło. Czuła się odpowiedzialna za Hito, mimo że należał on do tej złej organizacji, która przypominała jej Akatsuki.
-Kenta, daj mi swój ochraniacz - powiedziała.
-Oke - powiedział i wykonał jej polecenie.
Blondynka założyła go tak, aby zakryć swoją ranę na oku. W tym momencie zaczęła przypominać swojego wuja.
-Kimiś, Saito będziecie moimi oczyma? - zapytała.
-Zrobimy dla ciebie wszystko - powiedzieli.
-Yuki nie możesz! – powiedział ciemnowłosy.
-Nie mam wyboru Hiro! – opowiedziała dziewczyna.
-Hiro ma rację! Jeśli będziemy musieli to zatrzymamy cię siłą! – przyłączył się do wypowiedzi brat ciemnowłosego.
-Muszę Go uratować! Nawet jeśli jest naszym wrogiem! On dla mnie wiele znaczy! - krzyknęła.
-Ale ...
-Nie czujecie tego co płonie w jej sercu - powiedział Hajime. - Jej Wola Ognia nadal Płonie!
-Jeśli będziecie chcieli ją zatrzymać, my was zatrzymamy - dołączył się Kazuyoshi.
-Proszę. Odpuście - powiedziała w końcu. -Hiro, Kenta idźcie do Hokage i powiedźcie jej wszystko. Ja idę do wierzy.
Bracia popatrzeli po sobie i przytaknęli. Ruszyli od razu nie zwracając uwagi na nic. Hiro odwrócił się jeszcze do dziewczyny.
-Masz wrócić cała - rozkazał. 
-Jasne.
Blondynka stanęła na jednym z dachów wioski. Stała przed mroczną wieżą, która wyrosła z podziemi. Po całej wiosce krążyły krwiożercze nietoperze. Dziewczynie udało się bezpiecznie dotrzeć do głównego wejścia. Spojrzała na towarzyszy i popchała duże, ciężkie drewniane drzwi. Otwarły się ze skrzypieniem, co nadawało jeszcze gorszego klimatu. Kiedy weszli do środka, drzwi się zamknęły i wszędzie panowała ciemność. (Autorka podbiegła do drzwi i szarpnęła je. Nie chciały się odtworzyć. Dusza autorki zaczęła przeklinać pod nosem xP). Nekozawa obejrzała się za siebie, lecz nie przejmowała się tym zbytnio.
(-Co kurwa nie widzisz! To źle wróży!- krzyknęła autorka.)
-Nie podoba mi się to - mruknął Nekomimi.
-Kazuyoshi ma rację - burknął Saito.
(Pająki, węże - mruknęła - czy ty tego nie czujesz Nekozawa! - Krzyknęła autorka ściskając książki)
Nagle jedna po drugiej pochodnia zaczęła się zapalać. Blondynka poczuła jak włoski na karku stają jej dęba. Przełknęła ślinę, lecz w obecnej chwili paraliżował ją strach. Coś pełzało jej po karku. Zaczęła się jąkać, a jej źrenice poszerzyły się gwałtownie.
-Yuki-hime, co się stało? – zapytał wyższy Nekomimi.
-Mo.. mo.. mo ja.. ja .. ja  szszszszyja – syknęła.
Przyjaciele dziewczyny mrugnęli zdziwieni. Widząc przerażenie swojej pani podeszli bliżej. Zobaczyli małego węża jak pełza jej po obojczykach. Blondyna uśmiechała się przerażona. Jednym płynnym ruchem, został zdjęty przez Hajime.
(-A nie mówiłam – prychnęła autorka)
Nekozawa odetchnęła z ulgą. Spojrzała na schody prowadzące na górę.
-Idziemy – powiedziała cicho.
Kiedy zrobili kilka kroków w ich stronę, ni stąd, ni zowąd z sufitu spadła czarnowłosa kobieta. Miała na  sobie dziwne kimono, podkreślające jej krągłości i węże wychodzące jej z między piersi. Zielonooka zaczęła się nerwowo śmiać.
-Niech ktoś powie, że to żart – powiedziała prawie zrozpaczona.
-Nazywam się Okatsu, wasza droga tutaj się kończy – powiedziała.
-Pokonam Cię, choćby nie wiem co! – krzyknęła dziewczyna już wściekła.
Purpurowe oczy kobiety zatrzymały się na Nekomimi Ikuto. Oblizała sobie wargi w znaczący sposób. Całą trójkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz po plecach.
(Aktorka się wzdrygnęła. –Skąd ja biorę te cholerne pomysły!- krzyknęła i złapała się za głowę.)
-Daruj sobie. Nie jesteś w moim typie – spławił ją.
-Jeszcze się przekonamy – powiedziała Biuściasta i ruszyła do ataku z kunaiem w dłoni.
Rozpoczęła się walka. Okatsu dobrze wiedziała, że Yuki jest słabym ogniwem, ponieważ jest chora śmiertelnie. Ruszyła na nią z taką szybkością, że Opiekunowie nie zareagowali. Blondynka zmarszczyła brwi i wykonała błyskawicznie pieczęcie. W jej prawej dłoni ukazało się Raikiri. Jej przyjaciele widzieli ciemnowłosą jak jest strasznie blisko ich pani, lecz zdziwili się, że wykonała ona Jutsu Kakashiego. Na całe szczęście Nekozawa była szybsza i uderzyła brunetkę prosto w serce, skąd spod jej kimona wystawały węże. Węże syknęły i spłonęły, a kobieta odleciała z powrotem na swoje miejsce. Na ciele dziewczyny pojawiły się różne płytkie zadrapania.
-Wszystko w porządku, Yukiś? – zapytał Kimiś.
-Hai – podeszła do nich. – A teraz skopmy jej tyłek.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się śmiech, który należał do Okatsu. Cała trójka ustawiła się w pozycji do ataku. Biuściasta wstała i oblizała wargi. Robiło się nie ciekawie. Niczemu nie oczkującym towarzyszą, z jednego z okien wpadła drużyna ósma. Hinata, Kiba z Akamaru i Shino.
-Mina! – powiedziała zachwycona Yuki.
-Hokage nas przysłała. Lećcie do góry! – powiedział Kiba, na co jego mały piesek zaszczekał.
-Bardzo wam dziękuję – uśmiechnęła się. – Kimiś, Saito idziemy!
-Hai- odparli jednocześnie.
Całą trójka ruszyła po schodach do góry zostawiając drużynę ósmą z kobietą-wąż. Przez dłuższy czas biegli. Nie widząc końca tych schodów. Nekozawa powoli opadała z sił. Na jej szczęście ukazały się duże drewniane drzwi. Popchali je jednocześnie i weszli do okrągłego pomieszczenia. Panowała cisza, nawet muchy nie było. Przez drzwi po drugiej stronie wszedł mężczyzna, który był naprawdę poważnie zbudowany. Już na pierwszy rzut oka, wyglądał na trudnego przeciwnika. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Przed oczami wszystkich mignął zielony cień.
-Konoha Senpū! – rozległ się krzyk.
-Lee! – krzyknęła uradowana.
Do pomieszczenia wskoczyli również Tenten i Neji.
-Tsunade-sama nas wezwała. Ruszajcie – powiedział Neji.
-Yuki zaczekaj! – pojawiła się Sakura.
-Sakura-chan!- powiedział Kazuyoshi.
-Wyleczę was!
Wszyscy przytaknęli. Różowowłosa zaczęła leczyć blondynkę.
-Pobiegnę z wami na górę, aby wam pomóc – oznajmiła.
-Dziękuję – szepnęła do przyjaciółki.
Drużyna Gaya dawała z siebie wszystko i doskonale sobie radzili. Haruno zakończyła leczenie. Ruszyli czwórką do drzwi. Po ich otwarciu, ponownie ukazały się schody. Biegli do góry, nie patrząc za siebie. Otwarli kolejne drzwi. Tym razem w pomieszczeniu czekał na nich mężczyzna o długich białych włosach i przepasce na oku.
-Jestem Mamai. Zakończę waszą drogę! – krzyknął wściekły.
-Nic z tych rzecz- krzyknęła Ino wskakując do pomieszczenia przez okno.
Za blondynką pojawił się Choji.
-Lećcie na górę! Zostały wam tylko jedno piętro – oznajmił grubas.
-Dzięki – powiedział Saito.
Ruszyli do drzwi, lecz drogę zasłonił im mężczyzna. Szybkim ruchem Akimichi wbił białowłosego w ścianę.  Jego przyjaciele ruszyli do swojego celu, za którym były kolejne schody. Po wdrapaniu na czwarte piętro, pomieszczenie było puste. Wszyscy zdziwili się. Sakura spojrzała na sufit. Po chwili zrobiła tak reszta. Na suficie znajdowała się ogromna tarantula. Z kłębu dymu pojawiła się przed nimi kobieta o ciemno fioletowych włosach. Była podobna do tej Okatsu.
-Jestem Kaiyo, siostra Okatsu – przedstawiła się. – Czas najwyższy was zabić!
Nagle ściana się rozwaliła. Przez dziurę weszła powoli Hokage i Shizune, a za nimi pojawili się Izumo i Kotetsu.
-Yuki masz ostatnią szanse! Biegnij do góry! – krzyknęła Tsunade.
-Dziękuję! – krzyknęła i od razu wykonała polecenie.
Kiedy Nekozawa opuściła pokój. Blondwłosa kobieta uśmiechnęła się wrednie.
-Zobaczymy co masz w tych cycuszkach – prychnęła.
-Więcej od ciebie – zakpiła sobie Kaiyo.
Dziewczyna wraz z towarzyszami była już na szczycie. Przejrzałą się bacznie przestrzeni. Na skrajach znajdowały się kolumny, a na środku ołtarz, przy którym stał Uchiha i Arai. Wszyscy zmarszczyli nerwowo brwi, lecz nie Yuki.
-Hitoshii! – zawoła.
Od razu ciemnowłosy i jego opiekun odwrócili się.
-Dlaczego… Dlaczego to robisz? –zapytał zaciekawiony.
-Ponieważ, jesteś moim przyjacielem! Osoba, która łamie zasady to śmieć, lecz osoba która porzuca swoich przyjaciół jest gorsza od śmieci! – krzyknęła.
-Yuki … - szepnął.
-Wracajmy razem, Hitoshii! – powiedziała uśmiechając się szeroko.
-Nie pozwolę wam na to! – krzyknął mężczyzna.
Zapadł moment ciszy.
-A tak w ogóle co ty możesz mi zrobić? Przecież twoje kości się sypią! – zakpił.
-Będę walczyć – powiedziała poważnie. – Kimiś, ruszamy!
-Hai, Yukiś! – odparł duch.
-Arigato, Yuki. Arigato… - mruknął Hito.
-Udowodnię wam, że Wola Ognia nadal płonie! – krzyknęła.
Dziewczyna wraz ze swoim duchem Opiekunem ruszyła. Oczywiście Saito i młoda Haruno przyłączyli się. Brązowowłosy oddalił się prawie na skraj wieży. Wpatrywał się w swoją prawdziwą przyjaciółkę, która ryzykuje dla niego życiem.
-Kimiś, pamiętasz o czym rozmawialiśmy tamtej nocy – krzyknęła atakując mężczyznę.
-Jasne – odpowiedział odskakując od mężczyzny.
-Zróbmy to! – rozkazała.
-Hai!
Dziewczyna odsunęła się na bezpieczną odległość. Wykonała pieczęcie i po chwili wyrósł jej ogonek i uszka. Ni stąd, ni zowąd poczuła ucisk w sercu, lecz ukryła go dokładnie.
-Renjutsu: Chīsana ippo*!  - krzyknęła.
Na jej ciele pojawiły się już poważne rany.
-9 Seikatsu* – krzyknęła i w mgnieniu oka jej rany zasklepiły się.
Chcesz szybkości i siły? – usłyszała w głowie.
-Nie tym razem Kyoki*! – krzyknęła i ruszyła na swojego przeciwnika.
Pożałujesz swojej decyzji! – krzyknął głos w jej głowie.
Kazuyoshi wykonał kilka pieczęci i położył dłoń na ziemi.
-Kuchiyose no Jutsu: Doragon! – krzyknął.
Z wielkiego kłębu dymu wyłonił się potężny czarny smok, który ryknął gniewnie. Arai odsunął się przerażony. Odsłonił się i dziewczyny przejechały mu po ciele. Jedna po plecach, a druga po piersi. Od razu odskoczyły. Wieża zatrzęsła się.
-Tsunade-sama się wściekła! – krzyknęła różowowłosa.
-Widzisz Arai – zaczęła Nekozawa. – Przez swoją ikrę, przeniosłam się do Nekoworld. Tam pokonałam tego smoka – mówiła podchodząc do stworzenia, które unosiło się w powietrzu obok wieży. Dotknęła jego policzka i zaczęła je głaskać. – Kilka dni temu, byłam tam ponownie, aby porozmawiać z Gajeelem*. Zawarliśmy pakt, aczkolwiek tylko Kimiś może go przywołać, gdyż jestem za słaba – ucałowała jego policzek i odwróciła się z powrotem do swojego przeciwnika. – Dlatego przegrasz!
-Nie możliwe! – odparł przerażony tak bardzo, że upadł na ziemię.
-Masz dwie rany – zauważył Saito. – Teraz twoja śmieć jest szybsza.
-Gajeel, wykończ Go! – rozkazała smoku.
-Jak sobie życzysz pani – powiedział i ryknął.
Smok odleciał na sporą odległość. Yuki podbiegła do Hito i złapała go za ramię. Pociągnęła go w stronę przepaści.  Zaczęli spadać. Wpatrywał się w nią zdziwiony. On natomiast uśmiechnęła się do niego i po chwili przytuliła.
-Tetsuryū no Hōkō* – krzyknął smok.
Ryk smoka przybrał strumień ogromnych rozmiarów o kolorze szarym i zieleni. Był strasznie potężny i piękny zarazem. Swoją siłą zniszczył całą wierzę. Zielonooka dostrzegła na dole wszystkich przyjaciół. Tsunade-sama, drużynę ósmą i  pozostałych. Uśmiechnęła się i zaczęła płakać. Uchiha objął ją jedną dłonią, a drugą zaczął ją głaskać po głowie. Na jego twarzy pojawił się spokojny uśmiech.
-Uratowałaś mnie, dziękuję – szepnął jej do ucha.
Ona zaczęła się coraz bardziej wtulać w jego tors. W jednej chwili wieża przestała istnieć. Smok zniknął w kłębie dymu. Hitoshii złapał przyjaciółkę, jak księżniczkę. Wszystko zasłonił kusz. Szatyn przykucnął na ziemi, lecz po chwili wyprostował się. Pozwolił Nekozawie stanąć na równe nogi, lecz zachwiała się i ponowie wpadła w jego objęcia. Czuła się wykończona. Nagle pojawili się Jounini. Zaczęli klaskać. Hatake i jego narzeczona uśmiechali się szczęśliwie. Hokage od razu zaczęła ją leczyć. Kakashi i Ayame podeszli do niej i przytulili.
-Jesteś Uchiha – zapytał kopiujący Ninja.
-Skąd?! – zapytał zdziwiony.
-Wuj posiada Sharinngana od przyjaciela – powiedział z uśmiechem zielonooka.
Wszyscy inni wpatrywali się zdziwieni w chłopaka. Nie wyglądał jak jeden z Uchihów, aczkolwiek znaczył wiele dla ich przyjaciółki więc postanowili mu zaufać.
Kilka dni później.
Yuki nie wiedząc dlaczego, została wezwana do Hokage. Cały czas spędzała z Hito, który musiał zdać egzamin na Genina. Było to błahe. Tsunade zarządziła, że będzie on należał do Trzynastki, oczywiście nie skreślała Nekozawy.
Blondynka zapukała do drzwi i po usłyszeniu „wejść”, otwarła drzwi.
-Chciał mnie czcigodna widzieć – powiedziała.
Hitoshii zamknął drzwi i podeszli oboje do białowłosej kobiety, która również stała przed biurkiem.
-Yuki, Hitoshii to jest Nanae Yasuda. Królowa Śniegu -  przedstawiła białowłosą.
Jak kultura nakazywała ukłonili się.
-Zabiera Cię do Yuki-Gakure! – wskazała blondynkę.
-Ale dlaczego!? – powiedziała zdziwiona.
-Jest tam ktoś z moich podwładnych, kto może cię wyleczyć – oznajmiła Królowa.
-Ale… co z Hitoshiim?
-Nie martw się. Asuna się nim zajmie – powiedziała Hokage.
-Dobrze, ale teraz?
-Tak.
-Idź pożegnaj się ze wszystkimi. Masz godzinę, czekam przy bramie – powiedziała Nanae i wyszła.
-Tu nasze drogi się rozstają. Obiecuję, że wrócę! Będę gotowa i stawie czoła przeciwnością losu! – powiedział do kobiety i uściskała ją po chwili.
Wszyła z jej gabinetu razem z szatynem. Na korytarzu przystanęła.
-Możesz coś dla mnie zrobić? – zapytała.
-Oczywiście.
-Pożegnaj wszystkich ode mnie – powiedziała.
-Dlaczego sama nie …
-Nie cierpię pożegnań – przerwała mu.
Przez chwile wpatrywała się w ziemię i przygryzła wargę. Następnie spojrzała w oczy przyjaciela. Rzuciła się na niego i pocałowała go w usta. Szybko się odsunęła i ruszyła szybko w stronę wyjścia.
Tego dnia słuch po niej zaginął…
<*>

*Laureeki - matka Yuki.
*Suiryuudan no Jutsu - znane Jutsu, tworzy one smok z wody, lecz musi się być blisko wody.
*Konoha Senpū - nasze kochane wejście Lee!
*Okatsu i Kaiyo pochodzą z anime Brave10 - bardzo mi się dopasowały więc nie marudzić! 
*Chīsana ippo - małe kroczki - zwiększa szybkość - wymyślone przeze mnie.
*9 Seikatsu -  dziewięć żyć - wymyślone przeze mnie
*Kyoki - szaleństwo, które ogarnęło Yuki w poprzednim rozdziale
*Gajeel - imię pochodzi z anime Fairy Tail - jako do smoka bardzo mi się spodobało.
*Tetsuryū no Hōkō - Ryk metalicznego smoka - czy jakoś tak xD
*Nanae Yasuda - Królowa Śniegu - pochodzi z bloga Yami. 

Na blogu Yami poznacie trening Yuki w Yuki-Gakure. 
Z racji tego, iż zostałam poinformowana, że na początku lutego będę miała operację. O.o Zaczynam już pisać serię drugą. Chcę przeprosić Yami za to, lecz pisać może tak jak jej się podoba. Tylko nich się trzyma treści tutaj. Nie wiem kiedy wrócę ze szpitala w lutym więc chcę jak najwięcej napisać. Oczywiście błędy są. Zaczynam się uczyć stosować akapity xD. W między czasie zapraszam na kagamicchi-story.blogspot.com znajduje się tam moja własna twórczość, aczkolwiek historia jest strasznie poryta.
Szczęśliwego! Tym razem Yucchi! 

4 komentarze:

  1. *******OOOOOOOOOOOOOOO*******************
    CZEKAM NA NEXT!!!
    Bożę! Zajebioza! I jeszcze takie zajbiszte zakończenie!
    Hitoshii!!!! On jest taki.. taki... super.
    Ale i tak najlepsza jest Yuki - chan.
    To było naprawdę dobre! Naprawdę dobre! (za dużo niekrytego krytyka xD)
    Ale poważnie. Strasznie mi się podoba ten blog!
    Pozdrawiam i życzę weny! <3
    Asu - cha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci strasznie. Nie wiesz jak takie słowa budują. Dziękuję też za doskonałą instrukcję. Za jakiś czas stworzę cóś! Myślę, że się każdemu czytelnikowi spodoba!

      Usuń
  2. Buja, przeczytałam XD No nie no, to było przeboskie, świetne zakonczenie serii.

    Hitoshii, hyhyh ♥ Yuki, hyhyhy ♥ no i nawet Naanaaae! Była tu! Świetnieee ♥♥

    Nie umiem pisać komentarzy, ale wiesz przecież, że mi siępodobałoo :33

    Pozdrawiam kochana,
    Twoja Utau ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się i to bardzo i myślę, że mi się udało. Tylko dalej smuci mnie, że tak mało osób czyta. Ja się staram a mi tylko spam zostawiają.

      Usuń

wykonała Anaya