środa, 2 lipca 2014

II Rozdział 5

"Muszę. Nie. Chcę..."



|Yuki|
Obudziłam się rano z lekkim bólem głowy. Każdy najmniejszy szelest sprawiał, że w nocy budziłam się. Śnić mi się nic nie śniło. Zapadłam w ciemność i nie pamiętałam, o czym myślałam.
Podniosłam się i zobaczyłam stary pokój, stare meble, stare pluszaki, stare fotografię. Wszystko nie ruszane, aczkolwiek nie było nigdzie kurzu. Widocznie Ayame i wujcio dbali o mój pokój.
Wstałam i leniwym krokiem podeszłam do komody, na której znajdowały się fotografię. Wzięłam jedną oprawioną w mahoniową ramkę i przyglądałam się postacią na niej. Zdjęcie zaczęło tracić swoje kolory, w końcu miało swoje lata.
Westchnęłam ciężko i zamknęła oczy, przejeżdżając palcami po sylwetkach rodziców. Minęło tyle lat, obiecałam sobie, że nie poddam się, obiecałam ojcu...
Stałam w samej niebieskiej koszulce, która sięgała do połowy moich pośladków i czarnych majtkach, Kimisia nie było w pokoju. Ostatnio często, gdzieś się wymyka. Dlatego nie spodziewałam się, że ktokolwiek wejdzie do mojego pokoju. W sumie nie przejmowałam się tym, ponieważ przywykłam. Pamiętałam doskonale, jak Nanae-hime kazała mi w samej bieliźnie siedzieć na mrozie. Miałam siedzieć przed dziwnym wodospadem, który nie zamarzał nigdy.
Usłyszałam, że drzwi się otwarły i odruchowo odwróciłam się.
W progu stał Hito, który przyglądał mi się. Natomiast ja wpatrywałam się w niego zdziwiona. Po chwili na jego twarzy pojawił się rumieniec.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nic... tylko mamy dzień wolny. Odbędzie się zgromadzenie w Sunie ze wszystkimi Kage, aby omówić postępowanie Karehany - zająknął się, ale spoważniał.
- Rozumiem – odparłam.
- Może masz na coś ochotę? - zapytał.
- Mam, na śniadanie – zaśmiałam się.
Ciemnowłosy zaśmiał się ze mną i po chwili wyszedł.
Podeszłam do szafy i zabrałam ubrania, po czym udałam się do łazienki. Przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni byli wszyscy oprócz wujka. Logiczne było to, że dostał misję i musiał wyjść wcześniej.
- Ohayo – przywitałam się niedbale.
- Witaj Yuki – powiedziała radośnie Ayame.
Usiadłam na swoim miejscu przy stole, na którym czekało ciepłe mleczko. Uśmiechnęłam się lekko i napiłam się odrobinę.
- Wujek ma misję? - odezwałam się, przerywając ciszę.
- Hai. Dzisiaj testuje kolejną grupę genninów – westchnęła zrezygnowana.
- Marny ich los... - zaśmiałam się krótko i zaczęłam obracać kubkiem w dłoniach.
- Mógłby w końcu kogoś przepuścić, ale dalej siedzi w nim to, co stało się z drużyną 7. - wyjaśniła.
- Sasuke odszedł, Naruto również – posmutniałam.
Naruto był dla mnie jak brat. Często razem wycinaliśmy kawały i inne głupie rzeczy.

~*~
Zjadłam szybko śniadanie i wyszłam z domu. Poszłam na pole treningowe, gdzie Kakashi testował kolejną grupę genninów.
Zatrzymałam się w krzakach, aby mnie nie zauważył. Byłam bardzo zdziwiona tą drużyną. Współpracowali i nawzajem sobie pomagali. W mojej głowie pojawił się chytry plan, który postanowiłam zrealizować.
Wyszłam z krzaków i zaklaskałam w dłonie,
- Witaj Yuki, coś się stało? - zapytał.
Wszyscy zatrzymali się i wpatrywali się we mnie.
- Nic wujaszku. Dobrze wiesz, co chcę zrobić – uśmiechnęłam się chytrze.
Bez żadnego słowa, srebrnowłosy ruszył na mnie z kunai'em. Odruchowo wyciągnęłam swój i obroniłam się.
Dźwięk metalu rozszedł się echem po okolicy. Przez chwilę siłowaliśmy się, lecz odskoczyliśmy od siebie.
- Dzieciaki, co powiedzieć, aby dołączyć? - spojrzałam na całą dójkę chłopaków i dziewczynę. - I tak zdaliście, nie wujku?
Gennini spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.
Syn Białego Kła odsłonił swoje lewe oko, ukazując w ten sposób Sharingan'a. Dzieciaki zdziwiły się, aczkolwiek ja nie drgnęłam nawet.
Zamknęłam na chwilę oczy i skupiłam się. Nie chciałam użyć Renjutsu, planowałam coś innego.
Poczułam jak moje oczy stają się zimne, można powiedzieć, iż kamienieją.
Otwarłam oczy i ukazałam zgromadzonym nie zielone tęczówki tylko niebieskie.
- Nani kore? - zdziwił się wuj.
- Shinjitsu, hajima – mruknęłam.
Hatake ruszył na mnie, aczkolwiek nie złapał mnie w żadne genjutsu. Wszystkie jego ataki unikałam bez problemu.
- Co to za technika? - zapytał.
- Kekkei Genkai klanu Ishi, klanu mojej matki Laureeki, Shinjitsu – wyjaśniłam.
Wykonywaliśmy różne techniki, aby się obronić czy atakować. Minęło nieco ponad godzinę, kiedy kunai wbił się w ziemię przede mną. Była to osoba trzecia.
Ni stąd, ni zowąd pojawił się Hito. Miał ręce wsadzone do kieszeni i patrzył na nas zmieszanym spojrzeniem.
- Kakashi-sensei, Yuki – zaczął. - Mamy mały problem.
- Co się stało? - zapytał Jounin.
- Ayame... jest... no... w szpitalu... - jąkał się.
- Znaczy ona już?! - zdziwiłam się.
- Hai... - odparł.
Spojrzałam na wujka, który starał się opanować, ale było mu trudno.
- Hito, idziesz z wujem, a ja zajmę się geninami – rozkazałam.
Nikt się nie sprzeciwiał. Hatake i Uchiha zniknęli, a ja zostałam sama z geninami.
Pozwoliłam grupie zjeść bento i w międzyczasie rozmawiałam z nimi o wuju i tego, czego mają się spodziewać z jego strony. Innymi słowy, nadmiernego spóźniania się.
- Yuki-san, a jak wyglądał twój egzamin? - zapytała dziewczyna, której imię brzmiało Aya.
- Był identyczny, tylko z Asuną-sensei – spojrzałam w niebo. - Dawno jej nie widziałam.
Usłyszałam szelest i odwróciłam się lekko, siedząc na ziemi. W moją stronę kierował się Kimiś. Rzucił mi się na szyję i udawał przygnębionego.
- To było straszne, ja nigdy nie chcę czegoś takiego oglądać! - krzyczał mi do ucha i ocierał się swoim policzkiem o mój.
- Ale Kimiś, co się stało? - patrzałam na niego zdziwiona.
- Dzieci Ayame-san i Kakashiego-san – jęczał.
- Czy ja pozwoliłam ci tam iść? Tak w ogóle, gdzie byłeś od rana? - spoważniałam.
Zmieszał się i odsunął się lekko.
- Wróciłem do domu na chwilę – powiedział zasmucony czymś.
- Czy coś zagraża duchom Nekomimi? - zmarszczyłam brwi.
- Metalikana próbuje ich uspokoić, aczkolwiek nie bardzo mu to wychodzi – powiedział.
- Noż ty cholera! - podniosłam się gwałtownie, złapałam Kazuyoshiego za ucho i pociągnęłam za sobą. - Idziesz ze mną, do cholery!
Razem z moim duchem opiekunem zniknęliśmy w gęstym kłębie dymu.
Stałam pośród gęstej roślinności z przyjacielem i rozglądałam się.
- Zabierasz mnie do smoków – rozkazałam.
- Oczywiście – odparł i zaczął iść przed siebie.

Po kilku godzinach drogi zaczęłam marudzić, że nie chce mi się dalej iść. Jednakże kiedy przyjaciel zatrzymał się, uderzyłam w jego plecy i spojrzałam na niego podirytowana.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że się zatrzymujesz? - mruknęłam.
Nekomimi był przyzwyczajony do moich zmian nastroju i po prostu to ignorował.
- To tu – wskazał na wielką skalną górę, a raczej całe pasmo górskie. (dla na można powiedzieć, że to wielkość Himalajów)
Dosłownie szczęka mi opadła.
- Jakie to kurwa wielkie! - powiedziałam zdziwiona.
- Yuki, słownictwo – skarcił mnie Saito, który pojawił się za mną nieoczekiwanie.
- Saito-san! - podbiegłam do niego. - Nie powinieneś być z Ikuto?
Pochylił się nade mną i cicho zaczął mówić do mojego ucha.
- Mikinnou-san przybędzie do ciebie z wizytą. Opowie ci wszystko – szeptał.
W pierwszej chwili wystraszyłam się. Zawszem, kiedy spotykałam ową kobietę, kończyło się to tragicznie, dla mnie. Miki-san jest mistrzynią genjutsu, gównie dzięki niemu ma nade mną przewagę. Oczywiście Shinjitsu potrafi uniemożliwić jej działanie, ale zawsze, kiedy ją widzę, mam ochotę uciekać.
- Rozumiem – westchnęłam ciężko.

~*~
|Hito|
Siedziałem przed salą porodową, w której właśnie rodziła Ayame-san. Przygarnęli mnie do siebie po wszystkich wydarzeniach, za które odpowiedzialny był mój opiekun. Dbali o mnie jak o członka rodziny, spędziłem z nimi piękne lata, nawet obchodzili moje urodziny, o których zapominałem zawsze. Nie zastąpiłem Yuki, nie co to, to nie.
Siedziałem na starej ławce, która pod najmniejszym ruchem, skrzypiała. Doprowadzało mnie to do szału.
W końcu z pomieszczenia wyszedł Kakashi-san, przez co poderwałem się do góry.
- Kakashi-san, wszystko w porządku? - zapytałem, a mój głos drżał lekko.
- Tak wszystko w porządku, dzieci są całe i zdrowe – położył dłoń na moim ramieniu, po czym odetchnął z ulgą.
- Tak się cieszę – westchnąłem.
- Gdzie Yuki? - zapytał.
Ni stąd, ni zowąd pojawiła się jakaś czerwonowłosa dziewczynka.
- Aya? Co tu robisz? - zdziwił się srebrnowłosy.
- Yuki-san kazała przekazać, że ma coś ważnego – powiedziała, uśmiechając się.
- Co jest ważniejsze od urodzin dzieci?! - zirytował się.
- Przez przypadek usłyszałam, że to ma coś wspólnego ze smokami i tym, że są bardzo poważnym zagrożeniem w Nekoworld – powiedziała.
Dosłownie wzdrygnąłem się i patrzałem na nią lekko przestraszony.
- To niemożliwe... - odparł.
Dobrze pamiętałem, jak silna była Metalikana. Zabiła tamtego mężczyzna i zniszczyła, całą tą wierzę. Teraz ona sama poszła na całą chmarę tych smoków? Dlaczego nie poprosiła o pomoc?
- Kakashi-san, jak mogę się dostać do Nekoworld? - zapytałem poważnie.
- Dlaczego pytasz? - zdziwił się.
- Znam siłę jej smoka, Metalikany, teraz ona idzie na niezliczona ilość tych stworzeń! Sama nie da sobie rady! - podniosłem nieco głos.
- Zastanów się. Jak wtedy była ciężko ranna i pokonała Metalikane, a teraz nie znamy jej umiejętności. Więc musimy w nią uwierzyć – powiedział spokojnie.
Mężczyzna uśmiechnął się wesoło.
- Muszę cię teraz przeprosić, ale chcę iść do swoich dzieci i żony – poklepał mnie po ramieniu i oddalił się korytarzem.
Ayame została przewieziona inną drogą do sali po porodowej, a ja musiałem. Nie, chciałem pomóc Nekozawie w walce z tymi stworzeniami.
- Ja wiem jak dostać się do Nekoworld – odezwała się Aya.
- Skąd? - zapytałem.
- To proste, jeśli potrafisz przywoływać jakiekolwiek zwierzęta, czy jej wypadku duchy Nekomimi – powiedziała, unosząc jeden palec do góry.
- Nie czaję – mruknąłem.
- Przywołujesz zwierzęta? - zapytała i złapała się za głowę.
- No tak...
- Pewnie ma w pokoju zwój o Nekomimi. Znajdź w nim sekwencje o przywołaniu, trafisz tam, ale upadek może boleć. Powinieneś się do tego przygotować – wyjaśniła.
- Teraz rozumiem. Może pójdziesz ze mną? - zaproponowałem.
- Ale na co ci taki genin jak ja? - zapytała zdziwiona.
- Do towarzystwa i potrzebna mi twoja głowa – zaśmiałem się krótko i zacząłem iść w stronę wyjścia.
Czerwonowłosa dogoniła mnie i szła równo ze mną.

Po kilkunastu minutach byłem już w domu z tą dziewczynką, która milczała cały czas. Zaprowadziłem ją do pokoju Yuki.
- Poszukasz? Ja... no wiesz, nie chcę zajrzeć tam, gdzie nie powinienem – zacząłem się drapać ręką w tył głowy.
- Nie ma sprawy – zaczęła szperać po szufladach.
Na korytarzu sprawdziłem swój ekwipunek i westchnąłem ciężko.
- Nie wygrasz ze mną Hiro – mruknąłem do siebie.
Nagle dziewczynka wybiegła z pokoju ze zwojem w rękach.
- Znalazłam – pokazuje mi zwój z zapisem całej sekwencji.
- Chodźmy do ogrodu – powiedziałem.
Zeszliśmy na dół i wyszliśmy na zewnątrz.

Rozłożyłem zwój na ziemi i usiadłem po turecku. Kilka razy powtórzyłem sobie kombinacje i zamknąłem powieki. Poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń, a konkretni Ayi. Westchnąłem i wykonałem poprawnie całą pieczęć.
Poczułem się chłód, zimno, a następnie wiatr, który ciskał po uszach. Następnie pojawił się krzyk młodej geninki.
Otwarłem gwałtownie oczy i ujrzałem całą krainę duchów Nekomimi. Odruchowo złapałem Ayę na ręce, poskakałem po roślinności, która była ogromna i wylądowałem na ziemi, kucając.
- Aya, możesz otworzyć oczy – mruknąłem.
Zrobiła tak, jak powiedziałem i postawiłem ją na ziemi.
- To tutaj? - zapytałem.
- Na to wygląda. Teraz musimy poszukać kogoś, kto zaprowadzi nas do smoków – powiedziała.
- To będzie trudne ze względu na to, że nie wiemy gdzie iść – mruknąłem.
- To był twój pomysł Hito-san – powiedziała lekko zdenerwowana.
No dobrze. Tam są jakieś góry, stamtąd na pewno coś zobaczymy – wskazałem na szczyty górskie.


***
Wracam po takiej długiej przerwie. Myślę, że wam się podoba ten rozdział i wątki jakie wprowadzam. Zapraszam też do wypełnienia ankiety. Rozdział 6 może pojawić się do 2 tygodni.

2 komentarze:

  1. Czesc. Jestem nowa czytelniczka i musze powiedziec, ze bardzo mi sie to cale opwoiadanie podoba! Yuki jest boska, tak samo polubilam tez Uchihe. Nie moge doczekac sie kolejnej czeesci, kochana.! Wiesz jak fajnie lezy sie na plazy i czyta opowiadanie? Dlatego szybciutko nowa czesc porpsze!
    Pozdrawiam!
    Zaprasam na historie szpiega z Konohy w szeregach Akatsuki:)
    dwietwarzejednaosoba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo!
    W ikońcu coś napisalaś! Hah, w sumie nie jestem lepsza, bo też dawno nie pisałam xd
    Nanae to diabeł, hahahhhahha xd
    Jestem ciekawa, jak to się skończy z tymi smokami :D
    Pozdowionka,

    Utau.

    OdpowiedzUsuń

wykonała Anaya