"Muszę. Nie. Chcę..."
|Yuki|
Obudziłam się rano z
lekkim bólem głowy. Każdy najmniejszy szelest sprawiał, że w
nocy budziłam się. Śnić mi się nic nie śniło. Zapadłam w
ciemność i nie pamiętałam, o czym myślałam.
Podniosłam się i
zobaczyłam stary pokój, stare meble, stare pluszaki, stare
fotografię. Wszystko nie ruszane, aczkolwiek nie było nigdzie
kurzu. Widocznie Ayame i wujcio dbali o mój pokój.
Wstałam i leniwym
krokiem podeszłam do komody, na której znajdowały się fotografię.
Wzięłam jedną oprawioną w mahoniową ramkę i przyglądałam się
postacią na niej. Zdjęcie zaczęło tracić swoje kolory, w końcu
miało swoje lata.
Westchnęłam ciężko i
zamknęła oczy, przejeżdżając palcami po sylwetkach rodziców.
Minęło tyle lat, obiecałam sobie, że nie poddam się, obiecałam
ojcu...
Stałam w samej
niebieskiej koszulce, która sięgała do połowy moich pośladków i
czarnych majtkach, Kimisia nie było w pokoju. Ostatnio często,
gdzieś się wymyka. Dlatego nie spodziewałam się, że ktokolwiek
wejdzie do mojego pokoju. W sumie nie przejmowałam się tym,
ponieważ przywykłam. Pamiętałam doskonale, jak Nanae-hime kazała
mi w samej bieliźnie siedzieć na mrozie. Miałam siedzieć przed
dziwnym wodospadem, który nie zamarzał nigdy.
Usłyszałam, że drzwi
się otwarły i odruchowo odwróciłam się.
W progu stał Hito, który
przyglądał mi się. Natomiast ja wpatrywałam się w niego
zdziwiona. Po chwili na jego twarzy pojawił się rumieniec.
- Co się stało? -
zapytałam.
- Nic... tylko mamy dzień
wolny. Odbędzie się zgromadzenie w Sunie ze wszystkimi Kage, aby
omówić postępowanie Karehany - zająknął się, ale spoważniał.
- Rozumiem – odparłam.
- Może masz na coś
ochotę? - zapytał.
- Mam, na śniadanie –
zaśmiałam się.
Ciemnowłosy zaśmiał
się ze mną i po chwili wyszedł.
Podeszłam do szafy i
zabrałam ubrania, po czym udałam się do łazienki. Przebrałam się
i zeszłam na dół. W kuchni byli wszyscy oprócz wujka. Logiczne
było to, że dostał misję i musiał wyjść wcześniej.
- Ohayo – przywitałam
się niedbale.
- Witaj Yuki –
powiedziała radośnie Ayame.
Usiadłam na swoim
miejscu przy stole, na którym czekało ciepłe mleczko. Uśmiechnęłam
się lekko i napiłam się odrobinę.
- Wujek ma misję? -
odezwałam się, przerywając ciszę.
- Hai. Dzisiaj testuje
kolejną grupę genninów – westchnęła zrezygnowana.
- Marny ich los... -
zaśmiałam się krótko i zaczęłam obracać kubkiem w dłoniach.
- Mógłby w końcu kogoś
przepuścić, ale dalej siedzi w nim to, co stało się z drużyną
7. - wyjaśniła.
- Sasuke odszedł, Naruto
również – posmutniałam.
Naruto był dla mnie jak
brat. Często razem wycinaliśmy kawały i inne głupie rzeczy.
~*~
Zjadłam szybko śniadanie
i wyszłam z domu. Poszłam na pole treningowe, gdzie Kakashi
testował kolejną grupę genninów.
Zatrzymałam się w
krzakach, aby mnie nie zauważył. Byłam bardzo zdziwiona tą
drużyną. Współpracowali i nawzajem sobie pomagali. W mojej głowie
pojawił się chytry plan, który postanowiłam zrealizować.
Wyszłam z krzaków i
zaklaskałam w dłonie,
- Witaj Yuki, coś się
stało? - zapytał.
Wszyscy zatrzymali się i
wpatrywali się we mnie.
- Nic wujaszku. Dobrze
wiesz, co chcę zrobić – uśmiechnęłam się chytrze.
Bez żadnego słowa,
srebrnowłosy ruszył na mnie z kunai'em. Odruchowo wyciągnęłam
swój i obroniłam się.
Dźwięk metalu rozszedł
się echem po okolicy. Przez chwilę siłowaliśmy się, lecz
odskoczyliśmy od siebie.
- Dzieciaki, co
powiedzieć, aby dołączyć? - spojrzałam na całą dójkę
chłopaków i dziewczynę. - I tak zdaliście, nie wujku?
Gennini spojrzeli na
siebie i uśmiechnęli się.
Syn Białego Kła
odsłonił swoje lewe oko, ukazując w ten sposób Sharingan'a.
Dzieciaki zdziwiły się, aczkolwiek ja nie drgnęłam nawet.
Zamknęłam na chwilę
oczy i skupiłam się. Nie chciałam użyć Renjutsu, planowałam coś
innego.
Poczułam jak moje oczy
stają się zimne, można powiedzieć, iż kamienieją.
Otwarłam oczy i ukazałam
zgromadzonym nie zielone tęczówki tylko niebieskie.
- Nani kore? - zdziwił
się wuj.
- Shinjitsu, hajima –
mruknęłam.
Hatake ruszył na mnie,
aczkolwiek nie złapał mnie w żadne genjutsu. Wszystkie jego ataki
unikałam bez problemu.
- Co to za technika? -
zapytał.
- Kekkei Genkai klanu
Ishi, klanu mojej matki Laureeki, Shinjitsu – wyjaśniłam.
Wykonywaliśmy różne
techniki, aby się obronić czy atakować. Minęło nieco ponad
godzinę, kiedy kunai wbił się w ziemię przede mną. Była to
osoba trzecia.
Ni stąd, ni zowąd
pojawił się Hito. Miał ręce wsadzone do kieszeni i patrzył na
nas zmieszanym spojrzeniem.
- Kakashi-sensei, Yuki –
zaczął. - Mamy mały problem.
- Co się stało? -
zapytał Jounin.
- Ayame... jest... no...
w szpitalu... - jąkał się.
- Znaczy ona już?! -
zdziwiłam się.
- Hai... - odparł.
Spojrzałam na wujka,
który starał się opanować, ale było mu trudno.
- Hito, idziesz z wujem,
a ja zajmę się geninami – rozkazałam.
Nikt się nie
sprzeciwiał. Hatake i Uchiha zniknęli, a ja zostałam sama z
geninami.
Pozwoliłam grupie zjeść
bento i w międzyczasie rozmawiałam z nimi o wuju i tego, czego mają
się spodziewać z jego strony. Innymi słowy, nadmiernego spóźniania
się.
- Yuki-san, a jak
wyglądał twój egzamin? - zapytała dziewczyna, której imię
brzmiało Aya.
- Był identyczny, tylko
z Asuną-sensei – spojrzałam w niebo. - Dawno jej nie widziałam.
Usłyszałam szelest i
odwróciłam się lekko, siedząc na ziemi. W moją stronę kierował
się Kimiś. Rzucił mi się na szyję i udawał przygnębionego.
- To było straszne, ja
nigdy nie chcę czegoś takiego oglądać! - krzyczał mi do ucha i
ocierał się swoim policzkiem o mój.
- Ale Kimiś, co się
stało? - patrzałam na niego zdziwiona.
- Dzieci Ayame-san i
Kakashiego-san – jęczał.
- Czy ja pozwoliłam ci
tam iść? Tak w ogóle, gdzie byłeś od rana? - spoważniałam.
Zmieszał się i odsunął
się lekko.
- Wróciłem do domu na
chwilę – powiedział zasmucony czymś.
- Czy coś zagraża
duchom Nekomimi? - zmarszczyłam brwi.
- Metalikana próbuje ich
uspokoić, aczkolwiek nie bardzo mu to wychodzi – powiedział.
- Noż ty cholera! -
podniosłam się gwałtownie, złapałam Kazuyoshiego za ucho i
pociągnęłam za sobą. - Idziesz ze mną, do cholery!
Razem z moim duchem
opiekunem zniknęliśmy w gęstym kłębie dymu.
Stałam pośród gęstej
roślinności z przyjacielem i rozglądałam się.
- Zabierasz mnie do
smoków – rozkazałam.
- Oczywiście – odparł
i zaczął iść przed siebie.
Po kilku godzinach drogi
zaczęłam marudzić, że nie chce mi się dalej iść. Jednakże
kiedy przyjaciel zatrzymał się, uderzyłam w jego plecy i
spojrzałam na niego podirytowana.
- Dlaczego nie
powiedziałeś, że się zatrzymujesz? - mruknęłam.
Nekomimi był
przyzwyczajony do moich zmian nastroju i po prostu to ignorował.
- To tu – wskazał na
wielką skalną górę, a raczej całe pasmo górskie. (dla na można
powiedzieć, że to wielkość Himalajów)
Dosłownie szczęka mi
opadła.
- Jakie to kurwa wielkie!
- powiedziałam zdziwiona.
- Yuki, słownictwo –
skarcił mnie Saito, który pojawił się za mną nieoczekiwanie.
- Saito-san! - podbiegłam
do niego. - Nie powinieneś być z Ikuto?
Pochylił się nade mną
i cicho zaczął mówić do mojego ucha.
- Mikinnou-san przybędzie
do ciebie z wizytą. Opowie ci wszystko – szeptał.
W pierwszej chwili
wystraszyłam się. Zawszem, kiedy spotykałam ową kobietę,
kończyło się to tragicznie, dla mnie. Miki-san jest mistrzynią
genjutsu, gównie dzięki niemu ma nade mną przewagę. Oczywiście
Shinjitsu potrafi uniemożliwić jej działanie, ale zawsze, kiedy ją
widzę, mam ochotę uciekać.
- Rozumiem –
westchnęłam ciężko.
~*~
|Hito|
Siedziałem przed salą
porodową, w której właśnie rodziła Ayame-san. Przygarnęli mnie
do siebie po wszystkich wydarzeniach, za które odpowiedzialny był
mój opiekun. Dbali o mnie jak o członka rodziny, spędziłem z nimi
piękne lata, nawet obchodzili moje urodziny, o których zapominałem
zawsze. Nie zastąpiłem Yuki, nie co to, to nie.
Siedziałem na starej
ławce, która pod najmniejszym ruchem, skrzypiała. Doprowadzało
mnie to do szału.
W końcu z pomieszczenia
wyszedł Kakashi-san, przez co poderwałem się do góry.
- Kakashi-san, wszystko w
porządku? - zapytałem, a mój głos drżał lekko.
- Tak wszystko w
porządku, dzieci są całe i zdrowe – położył dłoń na moim
ramieniu, po czym odetchnął z ulgą.
- Tak się cieszę –
westchnąłem.
- Gdzie Yuki? - zapytał.
Ni stąd, ni zowąd
pojawiła się jakaś czerwonowłosa dziewczynka.
- Aya? Co tu robisz? -
zdziwił się srebrnowłosy.
- Yuki-san kazała
przekazać, że ma coś ważnego – powiedziała, uśmiechając się.
- Co jest ważniejsze od
urodzin dzieci?! - zirytował się.
- Przez przypadek
usłyszałam, że to ma coś wspólnego ze smokami i tym, że są
bardzo poważnym zagrożeniem w Nekoworld – powiedziała.
Dosłownie wzdrygnąłem
się i patrzałem na nią lekko przestraszony.
- To niemożliwe... -
odparł.
Dobrze pamiętałem, jak
silna była Metalikana. Zabiła tamtego mężczyzna i zniszczyła,
całą tą wierzę. Teraz ona sama poszła na całą chmarę tych
smoków? Dlaczego nie poprosiła o pomoc?
- Kakashi-san, jak mogę
się dostać do Nekoworld? - zapytałem poważnie.
- Dlaczego pytasz? -
zdziwił się.
- Znam siłę jej smoka,
Metalikany, teraz ona idzie na niezliczona ilość tych stworzeń!
Sama nie da sobie rady! - podniosłem nieco głos.
- Zastanów się. Jak
wtedy była ciężko ranna i pokonała Metalikane, a teraz nie znamy
jej umiejętności. Więc musimy w nią uwierzyć – powiedział
spokojnie.
Mężczyzna uśmiechnął
się wesoło.
- Muszę cię teraz
przeprosić, ale chcę iść do swoich dzieci i żony – poklepał
mnie po ramieniu i oddalił się korytarzem.
Ayame została
przewieziona inną drogą do sali po porodowej, a ja musiałem. Nie,
chciałem pomóc Nekozawie w walce z tymi stworzeniami.
- Ja wiem jak dostać się
do Nekoworld – odezwała się Aya.
- Skąd? - zapytałem.
- To proste, jeśli
potrafisz przywoływać jakiekolwiek zwierzęta, czy jej wypadku
duchy Nekomimi – powiedziała, unosząc jeden palec do góry.
- Nie czaję –
mruknąłem.
- Przywołujesz
zwierzęta? - zapytała i złapała się za głowę.
- No tak...
- Pewnie ma w pokoju zwój
o Nekomimi. Znajdź w nim sekwencje o przywołaniu, trafisz tam, ale
upadek może boleć. Powinieneś się do tego przygotować –
wyjaśniła.
- Teraz rozumiem. Może
pójdziesz ze mną? - zaproponowałem.
- Ale na co ci taki genin
jak ja? - zapytała zdziwiona.
- Do towarzystwa i
potrzebna mi twoja głowa – zaśmiałem się krótko i zacząłem
iść w stronę wyjścia.
Czerwonowłosa dogoniła
mnie i szła równo ze mną.
Po kilkunastu minutach
byłem już w domu z tą dziewczynką, która milczała cały czas.
Zaprowadziłem ją do pokoju Yuki.
- Poszukasz? Ja... no
wiesz, nie chcę zajrzeć tam, gdzie nie powinienem – zacząłem
się drapać ręką w tył głowy.
- Nie ma sprawy –
zaczęła szperać po szufladach.
Na korytarzu sprawdziłem
swój ekwipunek i westchnąłem ciężko.
- Nie wygrasz ze mną
Hiro – mruknąłem do siebie.
Nagle dziewczynka
wybiegła z pokoju ze zwojem w rękach.
- Znalazłam – pokazuje
mi zwój z zapisem całej sekwencji.
- Chodźmy do ogrodu –
powiedziałem.
Zeszliśmy na dół i
wyszliśmy na zewnątrz.
Rozłożyłem zwój na
ziemi i usiadłem po turecku. Kilka razy powtórzyłem sobie
kombinacje i zamknąłem powieki. Poczułem na swoim ramieniu czyjąś
dłoń, a konkretni Ayi. Westchnąłem i wykonałem poprawnie całą
pieczęć.
Poczułem się chłód,
zimno, a następnie wiatr, który ciskał po uszach. Następnie
pojawił się krzyk młodej geninki.
Otwarłem gwałtownie
oczy i ujrzałem całą krainę duchów Nekomimi. Odruchowo złapałem
Ayę na ręce, poskakałem po roślinności, która była ogromna i
wylądowałem na ziemi, kucając.
- Aya, możesz otworzyć
oczy – mruknąłem.
Zrobiła tak, jak
powiedziałem i postawiłem ją na ziemi.
- To tutaj? - zapytałem.
- Na to wygląda. Teraz
musimy poszukać kogoś, kto zaprowadzi nas do smoków –
powiedziała.
- To będzie trudne ze
względu na to, że nie wiemy gdzie iść – mruknąłem.
- To był twój pomysł
Hito-san – powiedziała lekko zdenerwowana.
No dobrze. Tam są jakieś
góry, stamtąd na pewno coś zobaczymy – wskazałem na szczyty
górskie.
***
Wracam po takiej długiej przerwie. Myślę, że wam się podoba ten rozdział i wątki jakie wprowadzam. Zapraszam też do wypełnienia ankiety. Rozdział 6 może pojawić się do 2 tygodni.
Czesc. Jestem nowa czytelniczka i musze powiedziec, ze bardzo mi sie to cale opwoiadanie podoba! Yuki jest boska, tak samo polubilam tez Uchihe. Nie moge doczekac sie kolejnej czeesci, kochana.! Wiesz jak fajnie lezy sie na plazy i czyta opowiadanie? Dlatego szybciutko nowa czesc porpsze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zaprasam na historie szpiega z Konohy w szeregach Akatsuki:)
dwietwarzejednaosoba.blogspot.com
Noo!
OdpowiedzUsuńW ikońcu coś napisalaś! Hah, w sumie nie jestem lepsza, bo też dawno nie pisałam xd
Nanae to diabeł, hahahhhahha xd
Jestem ciekawa, jak to się skończy z tymi smokami :D
Pozdowionka,
Utau.